Minęło kilka dni.
Tego dnia w wiosce odbywało się święto. Zazwyczaj wolał wybierać ciche miejsca, miejsca z głębią — nie przestrzenie pełne ludzi i powierzchownego hałasu. Ale coś go tam ciągnęło. A może… raczej ktoś. Możliwość, że mógłby ją tam spotkać. A to było o wiele silniejsze niż jakiekolwiek nieprzyjemne uczucie, które odczuwał. Nie czuł tego nawet jako decyzji, ale raczej jako podążanie za cichym wołaniem — jak współbrzmienie między kimś, kto go wołał, a nim, który chętnie to wołanie przyjął.
Zauważył ją, jak szła w jego stronę. W jej oczach zobaczył zarówno jej radość, że go widzi, jak i małą niepewność — jakby nie była pewna, czy nie przeszkadza mu, że przyszła. Kiedy do niego podeszła, zobaczył w jej oczach ten bolesny cień zwątpienia w siebie. Był zaskoczony tym, co czuła, bo był bardziej niż tylko szczęśliwy, że znowu ją widzi. Miał nadzieję, że znowu ją zobaczy. I powiedział jej to.

Rozmawiali. Czuł w każdym jej słowie, które z nim dzieliła, jak bardzo mu ufa — a jeszcze głębiej w jej delikatnej energii za tymi słowami. Pod tym wszystkim czuł, jak była zmęczona, a także jej cichy ból.
Był tym, kim był zawsze — a może raczej lepszym przejawem samego siebie, bo jej bliskość na nowo wzmacniała w nim jego wewnętrzne światło, tak jak wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy.
Ponieważ jeszcze dobrze jej nie znał, a mimo że był ostrożny, niechcący dotknął niektórych jej ran. W tych chwilach odwróciła się od niego, czując ból w swoich ranach. Ale zawsze niemal natychmiast wracała do niego z powrotem, znowu z delikatnym zaufaniem w oczach.
Był cicho oczarowany jej energią, po prostu tym, jaka była. Zauważył, jaka piękna była jako cała istota — jej wewnętrzne piękno, które przejawiało się przez jej zewnętrzne piękno. Wydawała mu się, jakby była z innego świata. Jednak gdy poruszała się wśród innych, jej energia nagle się zmieniała i stawała się taka odległa, już nie tak bliska, jak wtedy, gdy była z nim.
Na święcie było zbyt dużo hałasu, więc nie mieli okazji, by porozmawiać trochę więcej. A potem przyszła burza i ich drogi musiały się znowu rozdzielić. Kiedy machali sobie na pożegnanie, w jej miękkim spojrzeniu zobaczył jej ciche wyszeptanie do niego: „Mam nadzieję, że wkrótce znowu Pana zobaczę.”